Wrócę. Kiedyś.
Drużyna Dziennika
Opowieść o tym jak łatwo wszystko może się zmienić
poniedziałek, 19 października 2020
sobota, 11 czerwca 2016
Rozdział 1
Zosia, inteligentna trzynastolatka obudziła się i nie
potrafiła zdecydować czy wstać, czy też nie. Najchętniej jeszcze kilka minut by
poleżała i pomyślała o swoim śnie. „Ludzie
zamieniający się w smoki, rozmawianie z drzewami i jeziorami, znikające
zbiorniki wodne.” Zosia uśmiechnęła się.
„Wiedziała, że ma bujną fantazję, ale sama się dziwiła, że coś takiego jej się
przyśniło. Co ona ostatnio czytała? „Zwierzoduchy”,
„Tonie”, „wojnę cukierkową”... Żadnych smoków. I jeszcze „Harrego Pottera”.
Czyli jest jeden smok – Norbert, a i jeszcze ten drugi z ostatniej części, ten
co pilnował skarbca Beatrix, czy kogoś tam, ale te smoki to postacie mniej niż
epizodyczne.” Zosia uśmiechnęła się znów. Czytała książki w zastraszającym
tempie kiedy tylko mogła, kiedy tylko miała czas. Jej błogie rozmyślania
przerwał narastający ból karku. Zosia uświadomiła sobie, że w domu jest cicho,
za cicho i ciemno. Zapaliła lampkę stojącą przy łóżku. Czyżby znów obudziłaby
się przed czasem? Usiadła. Rozmasowując sobie szyje odkryła, że poduszka na
której spała była o wiele wyżej niż wieczorem, kiedy się na niej kładła.
Podniosła ją i ku jej zdziwieniu znalazła tam skrzynkę. Była ona zrobiona z
jasnobrązowego, prawie białego drewna. Miała półokrągłe wieko, w którym była
umieszczona kłódka. Wyglądała jak skrzynia skarbów z książki o piratach. Gdy
Zosia ją podniosła mogła stwierdzić, że jest ciężka. Trzynastolatka wstała,
podeszła do swojego biurka i wzięła z niego kartki papieru, długopis i
podstawkę. Wpięła papier do podstawki i narysowała na niej tabele. Później
Zosia poszła do łazienki i przytaszczyła do swojego pokoju wagę, znalazła na
swoim biurku miarę krawiecką. Na łóżku położyła także swój tablet. Ostrożnie
podniosła skrzynkę skarbów jak ją zaczęła w myślach nazywać i upewniwszy się,
ze waga stoi stabilnie na ziemi położyła ją na nią. Odczytała liczby. „7 kg, skrzynia skarbów waży 7 kg” pomyślała i uzupełniła tabele. Następnie wzięła
tablet i wpisała w wyszukiwarce: drewno koyory, co Google poprawił na: drewno
kolory czyli to co Zosia chciała napisać. Kliknęła grafikę i zaczęła żmudną
prace porównywania kolorów z tabletu do koloru skrzyni. Najgorsze było to, że
na różnych obrazkach takie same gatunki inaczej wyglądały. Najbardziej pasowały
cośki, które były nazwane olchą, klonem albo bukiem. Tak też wpisała w tabeli.
Test z miarką poszedł szybko. Wysokość do najwyższego punktu to ok. 17
centymetrów, długość to ok. 30, a szerokość ok. 25. Po szybkim obliczeniu Zosia
napisała na kartce: objętość – 12750 g3, co wydawało się trochę za dużą wielkością,
ale po ponownym obliczeniu okazało się prawdziwą liczbą. Oczywiście należało pamiętać, że skrzynka w środku mogła być pusta.Ostatnim
punktem w tabelce była zawartość skrzynki. Zosia usiadła na łóżku i położyła
skrzynkę sobie na kolanach. Delikatnie chwyciła wieko i próbowała pociągnąć do
góry. Nieudało się. Najprawdopodobniej skrzynka była zamknięta na klucz. Zosia
pomyślała: „Może osoba, która zostawiła
tu tą skrzynkę zostawiła też klucz?” po czym podniosła poduszkę i
sprawdziła czy tam nic nie leży. Owszem
leżało coś. Była to zgięta na pół kartka. Była do niej przyczepiona taśma
klejąca, więc Zosia przypuszczała, że wcześniej była przymocowana do kufra.
Przeczytała kartkę. Było na niej tylko
jedno zdanie: „Jak jesteś taka jaka myślisz, znajdziesz sposób aby otworzyć
kufer.” Zosia obejrzała kartkę pod światło lampę. W ten sposób zauważyła
kolejne zdania: „Brawo, super ci idzie! Może jednak uda ci się znaleźć
rozwiązanie... Ps. Nie mów nikomu o skrzyni do czasu innego polecenia.” Zosia
uśmiechnęła się. Jej nocna przygoda brzmiała tak bardzo książkowo, że zamknęła
oczy i poleciła latającej po świecie materii czy czymś takim uformować w
powietrzu klucz. Po otwarciu oczu jak można było przypuszczać
Zosia przed sobą nie zobaczyła klucza. „Szkoda,
można się było spodziewać, że to nie książka fantasy” pomyślała i zerknęła
na wielko sześćdziesięcioletni zegar z kukułką wiszący na ścianie naprzeciw
niej. „O nie już 7.00.” Uprzytomniła sobie trzynastolatka „Rodzice zaraz się obudzą, muszę schować skrzynię”. Obiekt swoich
rozmyślań wsunęła pod łóżko, wagę, tablet i miarkę odłożyła na miejsce, lampkę,
która już przestała być potrzebna zgasiła i położyła się udając, że śpi.
Naprawdę jednak zastanawiała się gdzie może być i czym jest klucz do skrzyni. „Muszę do soboty odkryć co to jest, żebym
mogła powiedzieć znajomym na zbiórce horcerskiej o tym” postanowiła Zosia.
***
-Zosia, wstawaj. – Dało się słyszeć w
pokoju trzynastolatki o godzinie 8.05.
-Wstaje, już wstaje. – Powiedziała
niechętnie Zosia, po czym usiadła na łóżku i pogrążyła się w myślach. „Jest czwartek. Czwarty dzień nauki z rzędu.
Jedyny plusem jest to, że mam trening. Trenuję sztuki walki. Znowu będę mogła
kogoś pobić, na kimś się wyżyć nie ponosząc za to odpowiedzialności, może
będzie ta dziewczyna w moim wieku, wtedy Pogadamy sobie o twórczości Ricka
Riordana. No i trzeba znaleźć klucz do tej skrzyni. A właśnie, skrzynia.” Zosia
spojrzała pod łóżko. Skrzynia skarbów wciąż tam była. „Czyli jednak to nie był sen!” Rozmyślania Zosia przerwała znowu jej
mama każąc jej się ubrać, i zejść na śniadanie. Zosia posłuchała jej i już
piętnaście minut później siedziała przy stole z resztą swojej rodziny i jadła
jajecznice. Z resztą jej rodziny to znaczy z jej 7 letnim bratem Jerzykiem, jej
6 letnią siostrą Helenką, mamą i tatą.
poniedziałek, 25 kwietnia 2016
Prolog
Prolog
Przez las biegła wysoka kobieta. Mała na sobie
ciemnozielony golf i sięgającą kolan brązową spódniczkę. Bardzo szybko
przebierała swoimi długimi nogami. Ciężko dyszała. Już dalej nie mogła biec, wiedziała,
że zaraz zwymiotuje z wysiłku, ale miała misję. Musiała prześcignąć Jego. Nagle
zatrzymała się. Z udawanym spokojem rozglądnęła się wokół siebie. Poszła kilka
kroków przed siebie i dotknęła drzewa. Roślina ta była bardzo stara, miała
popękany pień, wielką koronę. Kobieta zamknęła oczy. Szepnęła coś do drzewa.
Zaczęło się ono kołysać, chociaż nie było wiatru. Wydawało się, że owa kobieta
i drzewo ze sobą rozmawiają. Kobieta nagle, szybko otworzyła oczy. Przytuliła z
troską drzewo i ruszyła w dalszą drogę. Nagle wszystko oświetlił czerwony błysk.
Biegnąca krzyknęła z bólu, kiedy rozkojarzona potknęła się o wystający z ziemi
korzeń rosnącego przy dróżce dębu. Spojrzała na swoje rozcięte kolano. Smużka
krwi kapnęła na zieloną trawę pod jej nogami. Po zachowaniu kobiety było widać,
że wie, że jest już prawie na miejscu. Że wie, że ją złapią. Że wie, że nie
może zawieść króla. Oraz, że wie, że musi wykonać misje. Nie wie tylko, czy
dobrze wybrała dziecko. Pochłonięta w swoich rozmyślaniach wbiegła na polanę.
Była już na miejscu. Złapała oddech po długim biegu. Przebiegła kilka
kilometrów, prawie maraton biegiem, którym u koni nazywa się galopem lub cwałem.
Podeszła do jeziorka - bajorka na środku polanki. „Kiedyś było to najczystsze i największe jezioro z całego królestwa. A
dziś zniknie. Może wysłać już tylko jedną wiadomość.” Mówi sobie w myślach
kobieta. Nagle słysząc cichy dźwięk nadchodzący od strony lasu odwraca się. Na
skraju polanki stoi On. Wielki, czerwony smok. On, samozwańczy władca.
Król zła. I dobrzy, i źli się go boją. Wszyscy. Wszyscy, oprócz trzech osób: prawdziwego
króla, prawdziwej królowej oraz ich córki, następczyni tronu, kobiety biegnącej
przez las, kobiety z misją do spełnienia. Na polanie wszystkie dźwięki zamarły.
Ptaki przestały śpiewać, wiatr przestał wiać, jeziorko przestało pluskać
falami. Nawet świerszcze zdawały się czuć nadchodzącą tragedię i umilkły.
Kobieta wrzuciła do jeziorka jakąś skrzynkę, którą przez całą podróż ściskała w
ręce i mamrocze podobnie brzmiące słowa jak te które wypowiedziała do drzewa
gdy się pytała się go o drogę. Jeziorko – bajorko znikło razem z tajemniczym
przedmiotem wrzuconym przez królewnę. Córka króla i królowej wykonała misję.
Teraz mogła się już dać złapać, ale nie chciała tracić wolności. Smok w tym
czasie zmienił się w mężczyznę ubranego w czerwoną tunikę. Nie zauważył braku
jeziorka. Wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu.
-Nie uciekniesz przede mną Elvo. – Powiedział
smoko - człowiek.
-Nie wiem, czy zamierzam Eriku
uciekać, zobaczę. – Odpowiedziała mu
kobieta po czym zamieniła się w zielonego smoka. – Złap mnie, jeśli potrafisz. – Powiedziała i jako zielony smok
odbiła się od ziemi i poszybowała w górę zawisając jakieś 10 metrów nad ziemią.
-No proszę, masz Moc. – Erik powiedział
to ze zdziwieniem. - Dołącz do mnie,
wtedy nic Ci nie zrobię. – Kobieta- smok, Elva śmiała się cicho. – Będziesz królową. Takie jest przecież
twoje dziedzictwo. – Elva śmiała już na cały głos, co tyko rozjuszyło
mężczyznę, który zamienił się znowu w czerwonego smoka i zaczął ją gonić. Miał
większe skrzydła, większe doświadczenie. Był szybszy. Dogonił ją i rzucił na
ziemię. Oboje zamienili się w ludzi. Kobieta szarpała się, ale widać było, że słabła
w oczach. Ostatnimi siłami zawołała:
-Jak się obudzisz zajrzyj pod poduszkę! – Po
czym zemdlała.
Dzień dobry
Cześć! Bardzo lubię pisać opowiadania. Tutaj będę publikować jedno
z nich. Jeśli jesteś moim bardzo bliskim znajomym rozpoznasz się w postaciach.
Postaram się publikować rozdziały mojego opowiadania jak najczęściej, jednak
proszę o cierpliwość.
Pozdrawiam Zosia, właścicielka
Niebieskiego Dziennika
Subskrybuj:
Posty (Atom)